Aderthand

Aderthand, czyli ponowne zjednoczenie

Przez wiele, wiele lat świat cieszył się względnym spokojem, z rzadka przerywanym konfliktami o różnej skali i natężeniu. Ludzie wiedli swoje żywoty, pisali swoją historię, a wszystkie rasy – z wyjątkiem drowów, oczywiście – potrafiły porozumieć się między sobą w momentach krytycznych. Pominąwszy kroniki dziejów, których spisaniem zajęli się już inni mistrzowie pióra, przejdziemy do momentu najbardziej dla nas znaczącego, a więc do roku 1550, do nieformalnej stolicy ówczesnego świata, miasta zwanego Tasandorą, w którym to imperator Dorian I umiera bezpotomnie.

Rozpoczęło się bezkrólewie, a bezkrólewie oznacza chaos. Ten trwający aż do roku 1558 okres zapisał się na kartach historii jako jeden z najczarniejszych w dziejach świata. Imperium zaczęło pękać w szwach, nękane wojnami domowymi, rebeliami i rokoszami, w których to coraz śmielsi uzurpatorzy jęli sobie rościć prawa do korony. Żaden nie miał jednak przewagi i żadnemu nie udało się zapanować nad Tasandorą, która stała się sercem wszystkich konfliktów. Przechodziła z rąk do rąk i stopniowo popadała w ruinę.

Na domiar złego, rok ten zakończył się najostrzejszą zimą, jaką pamiętali najstarsi. Świat pokrył się wieczną zmarzliną, szron zabielił się nawet na najgorętszych pustyniach wokół Naur, a to zwiastowało prawdziwą klęskę nieurodzaju i głodu. Ludzie umierali na ulicach i traktach, zarówno od chorób, jak i od mieczy i zębów potworów, coraz częściej widywanych na powierzchni. Brakowało wszystkiego… nawet modłów.

Doprowadzeni do upodlenia, głodni, przerażeni i przepełnieni goryczą ludzie odwrócili się bowiem od swoich opiekunów – Matki, Pana, a nawet Śmierci. Ofiary dla bóstw przestały się pojawiać w świątyniach, pradawne rytuały zostały zaniechane, a jeśli już ktoś wspominał imię jednego z bogów, to tylko w klątwach i złorzeczeniach. Niech będą oni przeklęci po wsze czasy, skoro pozwolili nam tak cierpieć!

I wówczas bogowie, rękoma ludzi i bestii, doprowadzili do wybuchu Wielkiej Wojny. Jarlingowie wystąpili przeciwko elfom i ich Matce, a w dalekich cieniach Podmroku Drowy szykowały się na wojnę z wrogami Loethe. Pogrążony w kryzysie i nieustających wojenkach świat zatrząsł się jeszcze bardziej, tym razem poruszony przez samą Trójcę. Ostatnie więzy przyjaźni zostały zerwane, a bogobojni fanatycy skoczyli sobie do gardeł, podżegani przez kapłanów. W pamięci wszystkich wyryło się ostrzeżenie Szalonego Pielgrzyma:

I kapłani w pustych salach

Błagać będą na kolanach

A kto modłów nie zaniesie

Nie pojawi się w niebiesiech

W tym samym, 1558 roku władzę w ruinach Imperium przejął siłą Fron z Talas, dotychczasowy głównodowodzący sił zbrojnych i zaufany generał zmarłego bezpotomnie władcy. Zdołał on podporządkować sobie resztki cesarskiej armii, a także przyłączyć rozsądniejsze frakcje Jarlingów i Krasnoludów, którzy nie ulegli religijnemu fanatyzmowi. Zapowiedział on próbę ponownego zjednoczenia się pod sztandarem Imperium, dzisiaj znaną jako Aderthand, oraz budowę nowego ładu na gruzach starego świata.

Zebrał śmiałków z różnych stron świata i ewakuował cywili pozostałych w Tasandorze na archipelag, który odtąd będzie znany jako Wyspy Nowego Początku. Królewska Stolica została utracona na rzecz potworów i bandytów nie służących nikomu, jednak dzielni śmiałkowie zdołali odbić miasto, by następnie kawałek po kawałku przystąpić do odbudowy świata po apokalipsie. Jest rok 1560, a kronikę ową zacząłem pisać ja, Gajusz z Orod.