Po ataku na Tasandore

Udało się! – krzyknął jeden z magów broniących miasta, gdy udało się obronić wewnętrzne mury i odbić południowy bank z rąk szczurołaków. Obrońcy odetchnęli z ulgą, jednak w powietrzu nadal czuć było napięcie.

Krótko po tym słychać było dźwięk olbrzymiej eksplozji dobiegającej z okolic bramy. W głowach wielu pojawiło się zwątpienie. Gdy pospiesznie dotarli na miejsce, a pył po eksplozji opadł, zobaczyli wiele ciał, zarówno najeźdźców jak i obrońców, jak również rannych niedobitków obu stron wałęsających się bez celu. No i oczywiście bramę…


Bramę, która zmieniła się w gruzowisko za sprawą eksplozji. Udział orków – wybuchających kamikadze – stał się teraz bardzie oczywisty. Na miejsce dotarł też kapitan straży – Olaf, w celu przeszukania pogorzeliska i ustalenia przebiegu zdarzeń. Gdzieś pomiędzy gruzami można też było dostrzec sylwetki przemykające w cieniu – to z pewnością członkowie wywiadu szukali poszlak. Jak się później okazało odnaleziono szczątki ogromnej beczki, na której wypisane były dziwne runy, ale również dość mocno uszkodzone pieczęcie, wyglądające jak te używane przez krasnoludy…


Okazało się również, że kilkaset kroków na południe od bramy powstał dziwny portal, którym zapewne wrogowie wdarli się na przedgrodzie. Niestety jak się okazało prowadził on w jedną stronę. Jeden ze szczuroczłeków usilnie próbował się w niego jednak zmieścić. Zaskoczony przez obrońców mamrotał coś o zemście za atak druidów wymierzony we wioskę szczuroczłaków i zabicie ich przywódcy – wielkiego maga. Powiedział też że na tym się nie skończy, po czym bliżej nieokreślone macki wciągnęły go do portalu…