- Naprawiono wyświetlanie statusu strażników i NPC wrogiej frakcji
- Podniesiono max skill czary Noble Sacrifice (Rycerstwo), 115 -> 120
- Dokonano poprawek w formułach Mobile Difficulty oraz Loot Budget, co powinno pozytywnie wpłynąć na Loot potworów
- Przywrócono z RunUO mechanikę przyzywania wściekłych przez Gnaw
- Usunięto odporności oraz zmniejszenie wymaganej siły na broniach w loot
- Dokonano zmiany w umiejętnościach specjalnych, która będzie brać pod uwagę wartość umiejętności z biżuterią, a nie bazową
- Jak niektórzy zauważyli, w mniejszych wioskach na mapie NPC przestali obsługiwać graczy. To nie bug, to celowe. Można korzystać z NPC w dużych miastach.
Masowe wysiedlenia
Podmrok:
Dwaj drowi mężczyźni gapili się na budynek miejskiego banku w L’Delmah z wyraźnym zainteresowaniem w oczach. Jeden z nich kiwał głową z uznaniem, podziwiając pięknie rzeźbione wrota, drugi natomiast kręcił głową z dezaprobatą. – Cóż za kunsztowna robota! Widać, że Matrona nie żałowała grosza! – skomentował pierwszy. – Tak… – westchnął z ironią w głosie drugi. – Nie żałowała. A myślisz, że z czyjej to wszystko kieszeni poszło? – Yy… no… – jego towarzysz zawahał się. – No przecież, że nie z jej własnej! My za to zapłacimy – ja i ty, i każdy obywatel miasta, zobaczysz! – Ee, niemożliwe… Matrona jest przecież bogata. Na pewno zasponsorowała większość wydatków. Co to dla niej? A jak myślicie – który z nich miał rację? Otóż żaden. Większość funduszy, potrzebnych na budowę nowego banku, stajni oraz bramy miejskiej w L’Delmah, nie pochodziła ani z Domu Matrony, ani ze skarbca miasta. A przynajmniej – nie bezpośrednio.
Nikt z szanowanych mieszczan, a tym bardziej nikt z plebsu, nie miał pojęcia, że odnowa miasta była możliwa tylko dzięki temu, iż Matrona Pierwszego Domu – którego członkowie mieli swoje domostwa głównie w L’Delmah – dogadała się z Arcykapłanką. Dzięki temu nikt nie był w stanie przeciwstawić się ich połączonym wpływom i zablokować „pożyczki”. Słowo pożyczka jest tu zresztą użyte zupełnie bezpodstawnie, gdyż Noamuth Quortek nie otrzymało żadnej gwarancji zwrotu funduszy i surowców, które zostały przetransportowane do L’Delmah. Mała osada Płytkiego Podmroku spełniła po prostu rolę skarbonki, którą brutalnie rozbito, nie bacząc na dobrobyt jej mieszkańców. Rezultat? Taki jak zawsze: silniejsi rosną w siłę, a słabsi podupadają. Wszystko zgodnie z wolą Loethe. Czy Noamuth Quortek podźwignie się z kryzysu? Cóż, to bardzo wątpliwe. Póki co, większości tamtejszych rzemieślników zwyczajnie nie stać na materiały do pracy, gdyż lokalny bank nagle zażądał spłaty wszystkich kredytów. Ci, których było stać na ekspedycje, przenieśli się z osady do miasta w Głębokim Podmroku. A pozostali? A kto by się nimi przejmował!
Powierzchnia:
Kirel z Wysp Nowego Początku stał pod portalem w Świątyni, obserwując powracających wieśniaków. Wracali z targu z pustymi koszami. Nie było już gdzie sprzedać owoców pracy – złotnicy, bankierzy i rzemieślnicy porzucili wsie i wioski, wciągnięci jak w lej do Nelderim. Tylko tutaj można było wymienić złoto na sól, podpisać dokument czy wezwać uzdrowiciela.
Kamień murów był wilgotny, zimny, pachniał stęchlizną. Z sufitu sączyła się grzybnia, żarząc lekko zielonkawym światłem, jakby sama ziemia patrzyła na zgromadzonych. Kirel poczuł, że nawet ta poświata wyśmiewa ich biedę.
– To nie postęp, to grabież – mruknął obok stary Faren, jeden z rybaków. – Banki w wioskach zamknięto, a długi wciąż wzywają. Jak mamy spłacać? Kamieniami?
Kirel nie odpowiedział. Wiedział, że Faren mówił głośniej, niż powinien. KapłankiŚmierci słuchały uważniej niż zwykle.
Wieczorem, gdy echo korytarzy ucichło, Kirel podążył śladem plotek. W ruinach dawnego Tasandoru spotkał grupę skulonych sylwetek. Szeptali w półmroku, otoczeni dymem ze spalanych ziół. Na kamiennym postumencie stała czaszka, wyszczerzona w niemym śmiechu.
– Bogini was opuściła – mówił prorok w czarnej szacie. – To w Nelderim rozlewa się krew waszych podatków. To tam karmią się elity. A wy? Wy możecie karmić się tylko gniewem.
Wokół zapłonęły oczy. Kirel rozpoznał kilku młodych, których widział wcześniej w Celendir – synowie rzemieślników, którzy utracili warsztaty, teraz słuchali z otwartymi ustami.
– Azatoth daje nam siłę – ciągnął fałszywy prorok. – Nie żąda złota. Nie żąda modlitw. On żąda tylko czynu.
Kirel poczuł zimno w karku. To było więcej niż szemranie niezadowolonych – to była herezja, ziarno, które mogło rozrosnąć się w cień obejmujący całe Nelderim.
Następnego dnia zaniósł wieści kapłance Śmierci. Sala była wysoka, a echo jego słów unosiło się długo. Kapłanka patrzyła na niego, jakby już wiedziała.
– Widzisz więc, dlaczego zamknęliśmy mniejsze ośrodki? – powiedziała głosem miękkim jak jad. – Kontrola jest możliwa tylko tu. Lud musi przychodzić do nas, a nie szukać własnych dróg.
– Ale oni… – Kirel zawahał się. – oni już szukają. W ruinach. W cieniu.
Kapłanka uśmiechnęła się chłodno. – W takim razie twoim zadaniem będzie znaleźć tych, którzy już zeszli z drogi. I zetrzeć ich ślady.
Kirel skinął głową, choć w sercu poczuł ciężar. Czy miał wybijać buntowników? A może słuchać ich, by zrozumieć, dlaczego Śmierć milczy?
W ruinach znowu spotkał proroka. Tym razem nie skrywał się – otaczało go kilkunastu ludzi, a ich oczy błyszczały ogniem.
– Ty wracasz – rzekł prorok. – Ale nie jako wróg. Przecież i ty widzisz, jak kapłanki topią złoto w Nelderim, podczas gdy dzieci w Celendir głodują. Powiedz: wierzysz jeszcze w Śmierć?
Kirel milczał. W powietrzu unosił się zapach dymu i popiołu, a chłód ruin wgryzał się w kości. Wiedział, że każde słowo może go zgubić.
Zamiast odpowiedzi, dobył miecza. Echo stali rozniosło się po korytarzach. Ludzie cofnęli się, ale prorok uniósł ręce.
– Twoja decyzja już zapadła. Ale pamiętaj, kronikarzu – cień nie potrzebuje twojej zgody. On już tu jest.
Kilka dni później na rynku w Orod ogłoszono: „Herezja stłumiona. Ruiny okalające nową Tasandorę oczyszczone. Wszystkie długi należy regulować w kancelarii centralnej. Tak chciała Śmierć.”
Ludzie skinęli głowami, lecz szeptali dalej. Kirel widział to w ich oczach: cień się nie rozwiał, tylko skrył się głębiej.
Stał w chłodzie kamienia, słuchając echa kroków. Wiedział, że jego własne serce również bije w cieniu.